O bogactwach

Kto dla Boga wszystkiego opuścić nie chce, niech wszystko przynajmniej ku Niemu odnosi, za wszystko dziękuje. Na pozór to wiele, a w istocie mniej, niż to jedno, o którym Chrystus powiedział, że jest niezbędne.

(S. Ignat. apud Bart. fol. 378)
  Jakkolwiek trudno1, nie jest jednak niemożliwe otworzyć sobie niebo mając bogactwa. Są one przeszkodą, nie zgubą zbawienia. Złymi nie są, chyba, że je takimi uczyni ich używanie lub przywiązanie do nich. 
Swoją dobrą stronę mają i bogactwa. Kto wsparłby biednego, kto wznosiłby świątynie i ołtarze gdyby wszyscy byli ubogimi? Gdyby nie było bogatych, nie żyliby ubodzy, bo znikąd nie mieliby pomocy, nikt by ich nie wspierał.
Nie wszystkich Bóg powołał do tego samego stopnia doskonałości. Kto chce być najlepszym, niech się stara, aby na tym stopniu, na którym Bóg go umieścił, był dobrym, bo nie zaraz zły, kto nie najlepszy.
Nie tak należy patrzeć na bogactwa, jak na serce. Często bogacz przy klejnotach i złocie jest mniej wart, niż ubogi przy swym pługu, i o tyle bogacz godzien jest większej pogardy, o ile lichszym jest to, w czym się rozmiłował do szaleństwa.
  1. Mt 19, 23 ↩︎