Tyle na świecie kar, tyle wszędzie więzień, a jak mała poprawa! Mniej byłoby winnych, gdyby rzadsze były kary. Strach nie poprawia: męczyć, bić, zabić, to znaczy popełnić zbrodnię, nie poprawić. Miłość poprawiającego nierównie więcej tu może zdziałać. Wachlarz ognia nie gasi, ale płomień wznieca; woda kroplami na ogień ciskana, raczej ogień wzmacnia, niż osłabia: również upominanie, gdy nam brakuje odpowiedniej władzy, gdy nie mamy do tego prawa, raczej umysł rozdrażnia, niż uspakaja. Abyś drugiego poprawił, musisz mieć na to odpowiednią powagę, której ci nie nada ani twoje własne mniemanie, ani sam wiek, ani pycha, ale cnota. Nie poprawi drugiego ten, kto sam potrzebuje poprawy. Winien być bez wady, kto z wady chce poprawiać innych. Jeśli już masz do poprawiania taką świerzbiączkę, oto rada: nie przebieraj miary, nie posuwaj się za daleko, w siebie samego wnikaj, własne postępowanie roztrząsaj. Ach, jakże wiele znajdziesz do poprawy! Nim się zatem weźmiesz do żniwa na cudzym polu, najpierw na swoim wszystko posprzątaj.