Umartwieniem niech kieruje roztropność, tak, aby nie było przesady i nie zmniejszało się zanadto. Hamulca tu potrzeba i na miłość własną i na zbytnią gorliwość. Pierwsza uszczupla, druga miarę przebiera. Celem umartwień zadawanych ciału, jest trzymanie ciała w karbach, nie sprawianie mu szkody. Więcej robi, kto dłużej robi: przesada ze stałością nie chodzą w parze. Umiarkowanie niech się umartwia ten, kto chce się długo umartwiać. Od tego zależy wytrwałość. Lepiej jest częściej i w pewnych przerwach, niż silniej i bez ustanku trapić ciało: gdy trapienie jest ciągłe, wtedy nawykamy do niego i nie odczuwamy go. Gdy jest za silne, wtedy pod ciężarem osioł upada. I dokuczanie komarów może nam zgotować palmę męczeństwa: nie zawsze potrzeba aż rozlewu krwi, albo poszarpania członków.