Wielu męczy się bez pożytku, nie mogą posiąść panowania nad bogactwami, raczej ich bogactwa biorą w swe posiadanie, bogactwa panują nad nimi, tak, że rola podwładnych dostaje się tym, którzy winni być panami. Kto miłuje, ten zaprzęga się w niewolę. Im bardziej kto miłuje bogactwa, tym skazuje się na cięższą niewolę. Ci przeto, co mieli być panami, stają się niewolnikami. Główną rzeczą jest wolność: jeśli ją stracimy, nie wiele zależy od tego, jakimi łańcuchami jesteśmy skrępowani, złotymi czy żelaznymi. Niewola bogactw jest nad inne gorsza. Gdy je gromadzimy, szkodzimy łasce: uganianiem się za nimi, układamy sobie jakby stopnie, po których co raz niżej zstępujemy ze szkodą duszy, oby przynajmniej nie ze szkodą wieczną! Jedynym ratunkiem jest nieprzywiązywanie serca do bogactw, odrywanie się od nich, używanie ich na dobre cele, robienie sobie z nich przyjaciół, aby gdy ustaniemy, gdy nas wezwą do rachunku, żebyśmy mieli orędowników przed Bogiem1. Myśl o tym, póki czas!