O nieprzywiązywaniu się do ziemi.

Kto wzgardził światem dla Chrystusa, ten nie ma na świecie żadnej ojczyzny, którąby uznawał za swoją.

(S. Ignat, vitae l. 1)
  Myśl zrodzona dla nieba jest wolna, nie przykuwa się do żadnej ojczyzny. Albo cały świat jest dla niej ojczyzną, albo cały wygnaniem. Szczególnym uczuciem, jakby więzami, nie chce być krępowana. Wyższa jest nad wszystkie. 
  Pnie z ziemią, na której wyrosły, tak mocno się spajają, że mogą być wyrwane tylko siłą. Ale i wtedy nie bez naruszenia ziemi, jakoby nie bez pewnej skargi. Jednak po przesadzeniu na inne miejsce, wydają obfitszy owoc. 
  Jakąkolwiek byłaby twoja ojczyzna, jest doliną łez, miejscem tysiącznych nędz: jest zatem śmiesznością, abyśmy lgnęli ku niej jakimś nieprzepartym uczuciem. Ojczyzna nie uczyniła nikogo ani dobrym, ani złym. 
  Prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie1. A co, jeśli do nieba łatwiejsza jest droga poza obrębem ojczyzny? Gdy rodzice nie stawiają przeszkód, nie powstrzymują względy znajomych, swoi nie podsycają nadziei: cnota wzmaga się, rozwija i z czasem staje u szczytu. Ojczyznę, do której zmierzamy, miłujmy.
  1. Łk 4, 24 ↩︎


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *