O zwracaniu się ku Bogu.

Nie tylko patrząc na niebo i na gwiazdy, ale i na małe ziółko, na najmniejszą rzecz, ten co zna Boga, zaraz potrafi wzniecić w sobie miłość ku Niemu, miłością się zapalić, do miłości pobudzić.

(S. Ignat. apud Maff. l. 3)
  Podobnie jak ogień, który bez żadnej pomocy wznosi się do góry siłą swej natury, tak i serce miłujące Boga, aby wzniosło się do Niego, Nim zajęło, nie potrzebuje ani napomnienia, ani przewodnika, ani drabiny. Wewnątrz ukrytą siłą samo się w tę stronę zwraca i sprawia, że człowiek bardziej tam, niż tu duszą przebywa. 
  Bardzo przenikliwe są oczy miłości, nie zadawalają się zbadaniem rzeczy na zewnątrz, ale wnikają głębiej, przedostają się do wnętrza i od stworzenia podnoszą się do Stwórcy. Gdzie miłość, tam oczy, zarówno ciała, jak i duszy. 
  Oczy można pozbawić Słońca, ale nie Boga. Kto miłuje, ten go widzi wszędzie, czy jest widomy, czy niewidomy. Nawet gdy śpi, sercem czuwa i tam ma to serce, gdzie miłość się zwraca. Niczym nie można go powstrzymać od tej podróży: ani przestrzenią, ani ciemnościami, ani jakimikolwiek innymi zaporami. Gdzie skarb twój, tam i serce twoje. 
  Kto choruje na oczy, komu oczy coś zasłania, ten zawsze ma tę zasłonę przed sobą, na cokolwiek by patrzył: tak miłujący tylko Boga, gdziekolwiek się obróci, wszędzie go poznaje, wszędzie znajduje, wszędzie widzi.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *