Wydatki, które ponosimy na chorych nie tylko nie uszczuplą naszych dochodów, ale je zdwoją albo nawet ztroją. Gdy karmimy chorego, karmimy Pana: coście jednemu z tych najmniejszych moich uczynili, mnieście uczynili1. Tu kto skąpo sieje, skąpo i zbiera.
Podpierać zagrożone ruiną żywe kościoły Ducha Świętego, aby nie upadły, jest większą zasługą, niż budować ołtarze. Te ostatnie, jeśli upadną, mogą być na nowo dźwignięte, chory zaś, gdy straci życie, to już go na nowo nie odzyska.
Nie łatwo można powiedzieć, jak wśród dolegliwości ciała, wzrasta dolegliwość ducha, gdy chory widzi się wyzutym z nadziei. Przygniata go wtedy zło podwójne: jedno pochodzące z choroby, drugie z twojej nieczułości, że tego którego możesz, owszem winieneś, nie pocieszasz.
I nie ma większej nieczułości, jak opuszczenie tego, który nie może pomóc sam sobie. Kto siebie i wszystko co ma, oddał Bogu, zasługuje, aby nie cierpiał niedostatku tam, gdzie jest największa potrzeba.
Dodaj komentarz