O miłowaniu Boga w cierpieniach.

Nie ma nic słodszego, jak miłować Boga, ale tak, abyś w skutek tej miłości wiele cierpiał.

(S. Ignat, vitae l. 1)
  Całe szczęście człowieka polega na miłości. O tyle jesteś wielkim i o tyle jesteś czegoś wart, o ile jest wielkim to, co miłujesz. Bądź zatem wybredny w swojej miłości. Jeśli ją skierujesz ku rzeczy znikomej, to wykopiesz przed sobą przepaść, jeśli ku Bogu, to staniesz u szczytu szczęścia. 
  Miłować, a stronić przed cierpieniem, to znaczy skazywać się na bezczynność. Cierpieniem, jakby kamieniem probierczym, rozróżnia się miłość prawdziwą od fałszywej. Siebie, nie Boga miłuje, kto się wymawia od cierpień dla Boga. 
  Miłować Boga wśród pomyślności, to jeszcze nie cnota: do tego i zmysłowość jest zdolna. Ale miłować Boga, gdy nas krzyże raz po raz nawiedzają, miłować razem z krzyżami, jest dowodem wielkiej i prawdziwej cnoty. 
  Jak z krzemienia o krzemień wznieca się płomień i zwiększa dmuchaniem, tak serca prawdziwie miłujących Boga coraz mocniej się zapalają przeciwnościami losu. Czemu ty tak zimnym jesteś?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *