Wielu z pasterzy nie szuka pożytku owiec, ale mleka i wełny z nich. Nie zabiegają o to, by one żyły wiecznie, ale o to, żeby sami docześnie żyli dostatnio. Czym się tacy różnią od kupców, czym od najemników? Dochodź, jeśli jesteś mądry. Aby żył z ołtarza, kto służy ołtarzowi, nie ma w tym nic zdrożnego, ale żeby używał ołtarza na podsycenie pychy, na rozdmuchiwanie próżności, na podtrzymywanie występków, jest to rzecz przerażająca, znaczy tyle, co trwonienie dziedzictwa Chrystusowego, dopuszczenie się zbrodni największej jaka może być. O owce, nie o Ducha się troszczyć, to jest i siebie zgubić i ich nie zbawić. Niewiele jest nawróceń, bo niewiele jest dobrych pasterzy: co słowami budują, to rękami niszczą, więcej dają zgorszenia, niż zbudowania. Powołanie do zajmowania się zbawieniem dusz należy brać pod pilną uwagę. Jeśli się któś zabiera do tej sprawy dla kawałka chleba, dla sutych dochodów, dla zwolnienia się od pracy, ten myśli o ciele, zabezpiecza ciało, ale skazuje duszę na zgubę. W ten sposób ślepi stają się wodzami ślepych i tak razem zmierzają do przepaści1!