Co cierpimy ze strony walk i przykrości, to jest w nas. Na próżno szukamy przyczyn niezgód i źródeł zakłóconego pokoju gdzie indziej, na próżno nażekamy, że skądinąd pochodzą: swój początek biorą w domu i z domu - tam jest ich siedlisko. Każdy panem swego losu, bo każdy jest sprawcą swego pokoju. Zewnętrzne starcia nic nie zaszkodzą wewnętrznej spokojności. Jeśli ty nie zechcesz ich dopuścić, to nigdy nie przenikną aż do duszy, nigdy nie przygnębią serca. Dziwna rzecz! Słowo, które ciebie bardzo dotkliwie rani, drugiego wcale nie obraża. Również zdarzenie, które ciebie obezwładnia, o ziemię niejako rzuca, innego wcale nie porusza. Zatem chodzi o to, że wszystko zależy głównie od tego, jak przyjmujemy krzyże, które nas spotykają, że mniejsze lub większe cierpienie jest niejako w naszych rękach, że zależy od nas. Czemu się dręczysz? Z twojej, nie z innych winy to się stało, co naruszyło pokój twojej duszy. W twoich rękach twoje losy.