O chętnym posłuszeństwie.

Wstępujący do zakonu niechaj wie, że tam nie znajdzie stałego i spokojnego pobytu, jeśli obiema, że tak powiem, nogami, to jest, umysłm i sercem nie przestąpi klasztornego progu.

(S. Ignat. ibid. l. 3)
  Zakonnik winien być niejako bez woli. Chrystus, głowa zakonników, chciał, aby o Nim na początku księgi było napisano, że przyszedł, aby czynił wolę Ojca. To znaczy, że regułą zasadniczą życia zakonnego jest uległość, posłuszeństwo. 
Nie ma w tym nic trudnego, chyba, że ktoś nie chce. Od nas samych zależy, abyśmy sobie jarzmo uczynili wdzięcznym i lekkim. Jeśli tego zechcemy czego chce nasz zwierzchnik, łatwym stanie się dla nas wszystko. Każde polecenie spełnimy z taką ochotą, jakby ono nie było poleceniem, ale naszym własnym pragnieniem.
Nie ma nieznośniejszego jarzma, nad jarzmo nieposłusznego: czego chce, tego nie może, czego nie chce, to musi. Ustawiczne męczeństwo i to bez zasługi. Nieposłuszny cierpi podwójnie: sam przez się i od przełożonego.
Człowiek cichy, łagodny, zawsze wesoły, robi co mu każą, gotów na każde skinienie, nie czeka aż nacisku, groźby. Zaledwie się dowiedział, że taka jest wola zwierzchnika, natychmiast wziął się do jej spełnienia, z całym zapałem.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *