O trudach dla cnoty.

Nie pozwólcie, aby synowie tego świata z większym staraniem i troskliwością zabiegali o rzeczy doczesne, niż wy o wieczne.

(S. Ignat. Epist. de perf)
  Zaprawdę dziwne jest nasze usposobienie! Zawsze się przechylamy ku temu, co szkodzi. Razem z chorymi pożądamy najusilniej tego, co pogarsza naszą chorobę, a stronimy przed tym, co byłoby z naszym wielkim pożytkiem. 
  Pracę wszelką mamy za przyjemną, z wyjątkiem tej, którą należałoby podjąć dla osiągnienia cnoty. Zabiegi kupców, niebezpieczeństwa żołnierzy, mozoły uczących się, słowem, rzeczy małej wagi jednają nas sobie i sprawiają, że przedkładamy zyski ziemskie nad niebieskie, cień nad rzecz. 
  Często łatwiej byłoby niebo otrzymać, niż stracić. Cnota wymaga od nas mniej trudów, niż występek. Jarzmo Chrystusa jest wdzięczniejszym i jego ciężar lżejszym, niż naszych żądz1. A jednak, o głupoto! My na to nie zważamy i obracamy wszystkie trudy na swą zgubę. 
  Jeśli dziesiąta część trudów i czasu, którą chciwiec poświęca na doczesne zyski, byłaby poświęcona na wieczne, o jak wielkie postępy robilibyśmy w cnocie, jak łatwo stawalibyśmy się świętymi!
  1. Mt 11, 30 ↩︎


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *