O czystości w ubiorze.

Nie znoś w sobie nic brudnego, ani zaniedbanego; bądź z daleka od wyszukanej staranności, która miałaby w sobie coś miękkiego i próżnego

(S. Ignat. apud Bartol. l. 4)
  Jak czystość zasługuje na właściwą pochwałę, tak na śmiech naganna próżność, która zajmuje się układaniem włosów i malowaniem twarzy, a to co się należy Bogu i wieczności, to poświęca na dziecinne zabawki. 
  Brzydź się brudami, chociażbyś nosił włosiennicę, abyś nie zrażał do siebie tych, których winieneś pociągać. Zaniedbanie siebie posunięte aż do brudów i niechlujstwa, byłoby cnotą chyba tego, który żyje sam dla siebie i jakby dobrowolnie zamknięty w grobie, zaczyna gnić. 
  Duch, który wciąż wzdycha za owym niebieskim miastem mającym wszystkie ulice z czystego złota1, który wciąż gotuje się do postępowania za Barankiem bez zmazy, każdym brudem, choćby najmniejszym, się brzydzi. 
  Idź, jeśli tego wymaga potrzeba, chociażby do zanieczyszczonych więzień, do zatęchłych szpitali, ale tak się w nich zachowaj, jak promienie Słońca w błocie: przenikają one błoto, ale się nie mażą błotem. Jeśli się cokolwiek zbrudziłeś, natychmiast się oczyść.
  1. Ap 21, 21 ↩︎


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *