O nieobrażaniu Boga.

Nie tyle się przerażam obawą niewoli, albo ciągle stojącej mi przed oczyma śmierci, ile obawą obrażenia Boga.

(S. Ignat, vitae l. 1)
  Nie ma pod Słońcem nic tak złego, jak grzech. Bo nie ma nic czego by Bóg nie chciał, żeby było, prócz grzechu, którego tak nienawidzi, iż gdyby mógł go miłować, Bogiem by nie był. Nienawidzi z konieczności i nienawidzi na zawsze. Śmierć, kajdany, ubóstwo nie za złe, ale raczej za pożądane i dobre należy uważać rzeczy: są bowiem darami miłującego nas Boga, lekarstwami na grzech, środkami Bożej łaski i co najważniejsze, zażewiami miłości Bożej. 
  Kogo sumienie nie obwinia, ten się nie ma czego lękać na świecie. Jeśli ktoś jest nieszczęśliwy, to tylko z własnej winy: co się tylko nam złego przydarzyć może, to jest naszym dziełem. Pocisków na naszą głowę w innej kuźni ukuć nie mogą - my sami je sobie kujemy. 
  Gdy chodzi o wielkich, to najmniejsza obraza jest straszna, a co dopiero gdy się obrazi Największego, Najwyższego, Króla Królów? Jest to zbrodnia tak straszna, iż gdyby niebu, ziemi, ludziom, aniołom zguba zagrażała, tej mniej by się lękać należało, niż obrazy Boga.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *