O najdroższym skarbie

Kto ma Boga, temu nic smutnego przydarzyć się nie może, ponieważ dopóki sam nie zechce, dopóty tego dobra nie straci: wszelka zaś boleść i wszelki smutek pochodzi z utraconego lub utracić się mającego dobra.

(S. Ign. in Epist. 20 Jan. 1554)
  Jak nie lęka się ciemności, kto ma na zawołanie Słonce, tak nie potrzebuje się lękać złego, kto ma takie dobro, w którym są wszelkie dobra i które wyklucza z siebie wszelkie zło1. 
Jedyną troską powinno być czuwanie nad tym skarbem, bez którego niczym jest wszystko, po za którym samo tylko nieszczęście i ułuda. Gdy go zachowujemy, nie ma nic, co byśmy mogli stracić, nic, czego pragnąć.
Szczęśliwi głównie tym, że skarbu tego nikt nam wyrwać nie może bez naszej wiedzy i woli. Związek z nim wieczny, posiadanie ciągłe, chyba, że sami się go chcielibyśmy dobrowolnie zrzec.
Nierozsądny kupiec, który perłę na szkło, złoto na żużel wymienia, a co dopiero mówić o nierozsądku tego, który nieskończone dobro za kropelkę rozkoszy, za nic oddaje? Ach! Jak wielu jest tak nierozsądnych!
  1. 1 J 4, 18 ↩︎