O stawianiu tamy złu

Zwierzchnik powinien jak najprędzej usuwać błędy, aby nie upoważniał do nich swoim pobłażaniem, nie nadawał im mocy jakby prawa.

(S. Ignat. apud Bart.)
  Szkodliwe rośliny, wcześnie nie wyrwane, prędko się rozrastają. Podobnie zło prędko się wzmaga: bezkarność, pobłażanie toruje mu drogę. Kto oszczędza winnego, ten szkodzi niewinnym, zarazie, którą mógłby usunąć, pozwala się szerzyć. 
Siła przykładu w oddziaływaniu jest fatalna. Nawet tacy, którzy skądinąd nie są zbyt pochopni ku złemu, pobudzeni przykładem pogrążają się we wszelkiego rodzaju nieprawości. Gdzie nie ma rygoru, tam każdy sądzi, że mu wszystko wolno.
Nikt nie chce sam być złym, szuka towarzysza. Żeby go znalazł, i to nie jednego, nie potrzeba zachęty, wystarczy przykład. Jeśli ponadto patrzący zobaczy, że zło uchodzi bezkarnie, to go bardziej niż jakakolwiek zachęta pobudzi do naśladowania.
Wśród obcych łatwiej się znajdzie doradca niż przestrzegacz. Z przestrogą zwykle zwracamy się do ukochanych, zachętę rozciągamy i do nieprzyjaciół. Drogich nam upominamy, bo miłość jaką dla nich mamy, nie pozwala nam widzieć w nich wad. Radzi bylibyśmy, aby w jednej chwili, i to całkiem się ich pozbyli.